poniedziałek, 27 stycznia 2014

Three




   Przeniosłam wzrok na dobrze znaną mi twarz. Uśmiechnięta ciemnowłosa kobieta zrozumiała, że to na nią spoglądam. Była drobna. Odziedziczyłam po niej smukłą sylwetkę i piwne oczy. Jedynie włosy miałam takie jak ojciec - kasztanowe. Zerkałam na moją mamę, która prowadziła samochód. Jechaliśmy do dziadków.
   Uśmiechnęła się do mnie szeroko. Zza moich pleców było słychać dziwne dźwięki. Odwróciłam się, by upewnić się, czy się nie przesłyszałam. Patrzyłam na swoją siostrę i ojca. Ucieszyłam się ich widokiem. Kochałam przebywać w gronie rodziny. Nie chciałam ich stracić, ale już było po fakcie. Teraz mogłam nacieszyć się nimi we śnie. Bo to przecież był sen, prawda?
   Jechaliśmy prostą drogą, mijając parki. Rozsiadłam się w fotelu koło kierowcy. Poczułam się jak kiedyś. Jak byłam młodsza, zawsze chciałam usiąść koło osoby prowadzącej pojazd. Nigdy jednak mi nie to nie pozwalano. Kiedy skończyłam trzynaście lat, zasada uległa zmianie.
   Zerknęłam na drogę. Ujrzałam przed sobą zwierzę. Wskoczyło pod maskę samochodu. Mama skręciła ostro w lewo. Wjechała przypadkiem w drzewo. Auto się zatrzymało. Uderzyłam głową o coś twardego. Zabolało mnie. Popatrzyłam na swoją rodzinę, która była cała poszkodowana. Valerin miała twarz we krwi. Ojciec, którego nienawidziłam za to, jak kiedyś skrzywdził siostrę, spał. Matka zaś miała dziurę w czole oraz szkło wbite w ciało. Jedna ja przeżyłam. Poczułam ciepłe łzy na moich policzkach. Szlochałam. Zamknęłam oczy, wbijając po chwili w serce jeden z kawałków szkła.
   Wzięłam głęboki oddech. Powoli uniosłam powieki. Ujrzałam malutki pokój. Potem dopiero blondynkę. Avril. Przeczesałam włosy ręką, czując moje mokre ciało. Byłam rozgrzana. Oddychałam powoli próbując się uspokoić. Rodzice umarli. Zabiłam się. To była rzeczywistość. Mogłam zakończyć swoje życie jak we śnie, ale to nie był jeszcze 'ten' czas. Nie umiałabym wbić sobie noża w serce. Wbrew opiniom ludzi byłam tchórzem.
- Nie zrobisz tego - powiedziałam sama do siebie.
- Bo nie zrobisz - mruknęła jakaś osoba.
   Spojrzałam w bok. Zobaczyłam przed sobą dziewczynę, którą wczoraj próbowałam pobić. Uśmiechnęła się do mnie szeroko, siadając przy mnie na łóżku. Otarłam pot z twarzy. Usiadłam na łóżku, a po chwili jeszcze przyciągnęłam nogi do brzucha. Miałam dość widoku tej dziewczyny. Miała na sobie to co ostatnio. Szarą, brzydką sukienkę. Jak się okazało, ja także miałam ją na sobie. Nałożyłam ją po godzinie od przybycia tutaj. Wolałam wtedy umrzeć niż ją założyć. A teraz wyparłam się własnych słów.
- Będzie dobrze. Zawsze jest. - Położyła rękę na moim ramieniu.
   Wstałam, ignorując ją. Przecież nie mogło być dobrze. Straciłam rodziców. Osoby, które były częścią mojego serca. Czułam się teraz, jakbym go w ogóle nie miała. Wyszłam z pokoju, idąc na dwór. Złamałam pierwszy zakaz. Nawet nie sądziłam, że nie zastanę ochrony przy drzwiach.
   Wędrowałam w kółko. Udałam się do baru dla dorosłych. Miałam czternaście lat, ale to nic dla mnie nie znaczyło. Miałam od zawsze podróbki dowodów przy sobie, które dała mi kiedyś siostra. Już miałam je wciągać z kieszeni, gdy zorientowałam się, że nawet nie mam na sobie spodni. Plakietka została w ciuchach, które poszły dla kogoś tam. Nie chcieli mnie wpuścić. Musiałam coś zrobić, by udało mi się osiągnąć cel, więc kopnęłam ochroniarza w jego czuły punkt.
  Weszłam do środka, przeciskając się przez tłumy w barze. Byłam wysoka, więc ludzie nie zwracali zbytnio na mnie uwagi. Zamówiłam sobie piwo, ale nie chciano mi go podać, bo nie pokazałam dowodu. Musiałam skłamać, że przyjaciółka z moją torbą zniknęła.
- Proszę jeszcze dwa razy whisky dla mnie i tej panny - powiedział mężczyzna obok mnie.
   Spojrzałam na niego. Miał niebieskie oczy i krótko ostrzyżone włosy. Wyróżniał się spośród tłumu dzięki swojemu urokowi osobistemu. Był chyba pierwszy rok pełnoletni. Uśmiechnęłam się do niego.
- Dzięki - powiedziałam cicho.
- Nie ma za co. Chętnie stawiam drinki czy alkohol ładnym dziewczynom. Jak się nazywasz?
- Susan. Mówią raczej Sue - wyszeptałam.
   Barman podał nam zamówienie. Wypiłam wszystko duszkiem. Pomogło mi się to uspokoić. Śmierć i utrata wszystkich bliskich mną zawładnęła. Teraz mogłam wypić klika wódek i o wszystkim zapomnieć. Był to jeden z najłatwiejszych sposobów. Po chwili oboje trzymaliśmy drugie whisky w ręku. Zazwyczaj po drugiej whisky zaczynało mi się kręcić w głowie. Piwo działało na mnie nieco inaczej. Mogłam pić z cztery i czułam się idealnie.
- A ty jak się nazywasz? - zapytałam go, wiedząc, że plącze mi się język.
- Mike. Widzę, że coś alkohol zaczął działać. Masz słabą głowę.
- Mhmhmhmhm...
   Wstałam. Szłam przed siebie. Myślałam, że Mike za mną podąży. Nic z tego. Pozwolił mi iść pijanej przez całe miasto. Ledwo co widziałam przed sobą ludzi i rzeczy. Ocknęłam się, że może się to skończyć tak jak ostatnio. Upiłam się i ojciec zaczął mnie bić i dał miesięczną karę na wszystko. Ojciec. Nienawidziłam go tak bardzo, że byłam zdolna zabić wszystkich, którzy stali mi na przeszkodzie do uśmiercenia go. Nie chciałam go znać. Nie mogłam z nim żyć pod jedynym dachem. Niszczył mi psychikę. Przez niego nie kontrolowałam samej siebie. Szukałam pomocy wśród używek. Nie panowałam nad sobą. Myślałam zawsze, że będzie lepiej. Myliłam się. Zawsze popełniałam tylko same błędy.
- Stać! Nie skacz! - Przebijały się do mnie pojedyncze słowa.
- Nie skacz! Przecież mówię coś do pani! Susan!
   Odwróciłam się za siebie. Ujrzałam policjantów. Ubrani byli w mundury i trzymali mnie z dwóch stron za ręce. Znów spojrzałam przed siebie. Patrzyłam na dziurę. Przepaść w dół. Stałam na moście, przy którym miał miejsce wypadek samochodu z mojego snu. Chciałam skoczyć z mostu. Nie sądziłam, że kiedykolwiek posunęłabym się do takiego czynu. Pod wpływem alkoholu byłam jednak zdolna do wszystkiego. Mogłam się nawet zabić. Nigdy bym wtedy się nie dowiedziała, że to zrobiłam. Przecież bym się nie obudziła.
- Pani Everdeen, jest pani zatrzymana za spożywanie alkoholu, za ucieczkę z domu dziecka, a także za publiczną próbę samobójstwa. Zaraz zadzwonimy do pani opiekunów i wszystko wyjaśnimy. Proszę za mną!
   Koszmar. To był pewnie dalej ten sen. Wystarczy się zbudzić. Tylko tyle.


Autorka: Czekaliście długo dość, ale dobiliście do 30 komentarza. Cieszę się niezmiernie. Nie spodziewałam się, że tak to się wam spodoba. Mam nadzieję, że nadrobiłam tu akcję za nieudany drugi rozdział. Kocham was i dziękuje za czytanie tego bloga. Zawsze jest i będzie dla was dostępny. Idę kuć na 5 sprawdzianów. Całusy! A i ładny nowy szablon, co nie?