Spojrzałam na ramkę
ze zdjęciem, na którym była
uwieczniona scena z mojego dzieciństwa. Miałam wtedy może osiem
lat. Były
moje urodziny, czerwiec,
a moja starsza siostra zawsze była
blisko mnie. To były
radosne czasy, kiedy nasza rodzina trzymała się razem. Szczęśliwe
chwilę z Valerin były
czymś,
czego człowiek z jej otoczenia nie potrafi zapomnieć.
Mimo że była
dla mnie siostrą, opisywałam naszą relację jako silną przyjaźń. Była
wszystkim w moim marnym
życiu. Teraz
to istnienie stało się jeszcze bardziej żałosne,
ponieważ jej nie było.
Minęły trzy lata. Chyba była
to dla mnie wieczność. Przez tak długi okres nie mieliśmy
żadnej wiadomości
o zaginionym członku naszej rodziny. Tak naprawdę nikt nie miał
pojęcia, gdzie podziała się blond włosa piękność po swoich osiemnastych
urodzinach. Przepadła bez słowa, ale zostało po niej
bardzo dużo. Wspomnienia. Każda chwila z nią związana miała
znaczenie. Coś za szczególnego, by mogło popaść w niepamięć.
Była
ona ważna, więc nic dziwnego, że wszystko się teraz zrujnowało.
Przejechałam
palcem po zakurzonym szkle, by dostrzec jeszcze raz cechy szczególne mojej siostry. Była
moim przeciwieństwem. Miała blond
loki oraz niebieskie oczy, za to ja zawsze proste brązowe włosy
oraz orzechowe oczy. Łączyły nas tylko krew i rodzice. Gdyby nie
to,
można by
było
brać nas za zwykle przyjaciółki z obrzeży Chicago. Taka była
prawda, ale pogodziłam się z tym już bardzo dawno.
Szłam do przodu mimo tego, jak mocno wstrząsnęło mną to wydarzenie. Musiałam zapominać, więc na pewno było ciężko. Lecz lepiej niż z rodzicami. Mama zaczęła mieć problemy w firmie, za to tato strasznie zaczął mnie rozpieszczać. Nic nie wskazywało na to, że ich czternastoletnia córka będzie zachowywać się stosownie. Przez zmianę życia oraz przeprowadzkę do centrum miasta stałam się inną osobą. Wpłynęły na mnie same złe rzeczy.
Zaczęłam czerpać pomoc z używek. Imprezowanie zazwyczaj kończyło się pobytem w szpitalu albo na jednodniowym odwyku. Nic nie zmuszało mnie do poprawy, ponieważ nikt się mną nie zainteresował. Nie miałam już nikogo. Prawdziwych przyjaciół straciłam trzy lata temu. Wtedy było wszystko zaplanowane i ułożone, teraz zbyt łatwo można by było pogubić się w błędach bądź krokach, które się wykonało. Życie zaczęło być bardziej niebezpieczne, niesprawiedliwe i nieuczciwe. Obraz jedynie mógł mi przypomnieć, czym było tak ciepłe uczucie jakim była miłość.
Szłam do przodu mimo tego, jak mocno wstrząsnęło mną to wydarzenie. Musiałam zapominać, więc na pewno było ciężko. Lecz lepiej niż z rodzicami. Mama zaczęła mieć problemy w firmie, za to tato strasznie zaczął mnie rozpieszczać. Nic nie wskazywało na to, że ich czternastoletnia córka będzie zachowywać się stosownie. Przez zmianę życia oraz przeprowadzkę do centrum miasta stałam się inną osobą. Wpłynęły na mnie same złe rzeczy.
Zaczęłam czerpać pomoc z używek. Imprezowanie zazwyczaj kończyło się pobytem w szpitalu albo na jednodniowym odwyku. Nic nie zmuszało mnie do poprawy, ponieważ nikt się mną nie zainteresował. Nie miałam już nikogo. Prawdziwych przyjaciół straciłam trzy lata temu. Wtedy było wszystko zaplanowane i ułożone, teraz zbyt łatwo można by było pogubić się w błędach bądź krokach, które się wykonało. Życie zaczęło być bardziej niebezpieczne, niesprawiedliwe i nieuczciwe. Obraz jedynie mógł mi przypomnieć, czym było tak ciepłe uczucie jakim była miłość.
Rzuciłam
niewdzięcznie pamiątkę w kąt pokoju, schodząc z pierwszego
piętra na dół. Chciałam zjeść coś przed snem. Byłam
przekonana, że mimo złamania zakazów dietetyka wszystko będzie dobrze. Przecież nie mogłam być całe
życie wdzięczną dziewczyną. Szło mi
to na razie znakomicie, przecież popularne dziewczyny muszą mieć w
sobie to coś. Ja zostałam jedną z nich, a nawet tą najważniejszą już sama nie wiem dlaczego i jakim cudem. Cała szkoła śledziła każdy mój ruch, chciała być
taka jak ja. Byłam
czymś w rodzaju idola albo mentora, pomagając ludziom stawać się
podobnymi do mnie. Szkoda, że nikt nie zwracał uwagi na podstawę.
Uczucia. Nikt nie wiedział nigdy,
jak się czuję,
czy jestem szczęśliwa. Miewałam złe dni, ale zawsze musiałam
przybierać maskę z uśmiechem, który nie
schodził nigdy z twarzy. Tak zwana dobra mina do zlej gry.
Opanowałam to chyba do perfekcji, ponieważ nigdy nikt mnie nie
pytał, co czuję i czy jest dobrze.
Dziś był kolejny dzień po tym znaczącym dla mnie wydarzeniu. Minęła kolejna rocznica, wraz z nią niemiłe wspomnienia.
Dziś był kolejny dzień po tym znaczącym dla mnie wydarzeniu. Minęła kolejna rocznica, wraz z nią niemiłe wspomnienia.
Rozejrzałam się po
kuchni, włączając radio na maksymalną głośność. Uwielbiam
słuchać muzyki głośniej,
niż powinnam.
Jakoś lepiej mi się funkcjonowało. Naszykowałam wszystko,
co powinno
być mi przydatne do zrobienia kanapek z drogiego i w miarę zdrowego
pieczywa. Uśmiechnęłam się sama do siebie, słysząc swój
ulubiony kawałek piosenki. Zaczynałam ją nawet już nucić, ale spiker przerwał
transmisję, by coś ogłosić. Westchnęłam, ściszając odtwarzacz
muzyki. Zrobiłam dietetyczną późną kolację, idąc do
góry znowu do swojego pokoju.
- Rodzina
Everdeen... – Cichutki
głos wypowiedział zdanie, które miało odmienić moje życie.
Zatrzymałam się
na schodach, schodząc z nich
i wracając się do kuchni. Szybko biegłam, by posłuchać,
o czym mówią. Pomyślałam, że pewnie znowu reklamują firmę moich rodziców. Dałam jednak głośniej, by
dobrze wszystko usłyszeć.
Usiadłam wygodnie na krześle, słuchając.
- Dziś zapowiadał
się bardzo pogodny dzień, jednakże spotkało nas smutne
wydarzenie. Wybuchł niespodziewany pożar, z którego większość
ludzi wyszło poszkodowanych. Oparzenia są różnego stopnia, a
nawet doszło do śmierci na miejscu. Spotkało nas nieszczęście.
Firma "Ever&Always" spłonęła. Pracownicy są
pod okiem lekarzy, a wśród nich są...
- Pokręciłam głową, zdałam sobie rację, że
to firma moich rodziców. - ....i także ich założyciele, państwo
Everdeen znajdują się teraz w miejskim szpitalu. Więcej wiadomości przekażemy
jutro po południu. Mówił dla was Richard Lockwood z
Chicago.
Zaniemówiłam. Moi rodzice wylądowali w szpitalu. Nie wiedziałam,
jaki jest ich stan. Wszystko
mogło być możliwe, a ja miałam tylko ich. Byłam ciekawa, czy los znowu odbierze mi tego, kogo pokochałam. To tak jakby zakazano mi kochać. Szybko wzięłam ze sobą telefon, zamawiając pierwszą lepszą taksówkę. Musiałam
zapobiec kolejnemu tragicznemu wydarzeniu i stawić czoła śmierci,
ponieważ możliwe, że moje życie będzie toczyć się tak dalej i
miłość do innej osoby będzie mi zakazana... na zawsze.
~~♥~~
Czekałam w korytarzu na to, aż ktoś zechce ze mną pomówić. Taksówka zjawiła się szybko, więc wyrobiłam się w niecałe pół godziny. Miałam nadzieję, że to nie było za długo. Nie mogłam stracić swojej rodziny. Wypadki się zdarzają, ale u mnie nie oznaczają tak niewiele. Teraz mogłam zostać sama w całym domu. Nie chciałam brać pod uwagę jeszcze gorszego scenariusza.
Założyłam tym razem prawą nogę na nogę, obserwując, jak ludzie pracują w szpitalu. Uśmiechnęłam się wbrew wszystkiemu co mnie spotkało sama do siebie, zerkając na zegarek. Dochodziła piąta wieczorem. Czas płynął, a ja dalej nic nie wiedziałam, gdyż nikt nie miał wolnej chwili na rozmowę.
- Czy jest tu ktoś
z rodziny Everdeen? – Spytał
donośny głos.
Spojrzałam na
mężczyznę w średnim wieku, który
wyglądał nawet przyzwoicie. W ręku trzymał dużo papierów.
Wstałam, podchodząc do niego.
- Co z moimi
rodzicami? – Spytałam.
Lekarz spojrzał na
mnie z powagą wymalowaną na twarzy. Położył rękę na moim ramieniu, uśmiechając się.
Wiedziałam,
że jeżeli jest, aż tak miły, oznacza to, że coś złego ich
spotkało.
- Leżą na łóżkach - Zaśmiał się cicho. - Mieli szczęście,
ponieważ ogień nie dostał się do nich tak szybko,
jak do pracowników. Muszą spędzić tu jeszcze kilka dni na
obserwacji. Stan jest stabilny, wszystko jest w nienaruszalnym porządku. Chcesz ich zobaczyć?
Skinęłam głową.
Zostałam
zaprowadzona do pokoju, w którym się znajdowali. Wbrew moim
oczekiwaniom nie było tak,
jak chciałam. W sali leżeli chorzy ludzie, którzy nie byli moimi
rodzicami. Kobieta przypominała moją matkę, ale nie miała takich
samych rysów twarzy. Za to mężczyzna miał inną sylwetkę ciała. Byli to obcy ludzie,
nie moi rodzice.
- Zaszła pomyłka...
To nie są moi
rodzice. O ile pamięć mnie nie myli,
to jest Betty i Georg Smith. Pracownicy w firmie moich rodziców, którzy raz nas odwiedzili na rodzinnym obiedzie.
Lekarz spojrzał na
mnie zakłopotany. Byłam
pewna, że nie zakładał, że mogło by do tego dojść. Życie
skrywa wiele sekretów i może zagwarantować wiele niespodzianek. To
nie byli
moi rodzice. Odróżniam mimo wszystko bardzo dobrze
ważne dla mnie osoby. Ale jak to nie byli
oni, to gdzie byli? Nie
mogłam mieć pewności, że w
ogóle wyciągnięto ich z pożaru. Mogli tam utknąć i nikt ich nie
znalazł. Ręce zaczęły mi się trząść.
- Przykro mi,
panno Everdeen,
za tak ogromną pomyłkę. Głupio z naszej z strony. Dowiemy się
jak najszybciej,
jaka jest sytuacja waszej rodziny. Bądźmy dobrej myśli...
- przerwał mówić, ponieważ w szpitalu zaczął narastać
hałas.
Ktoś krzyczał. Nie
dochodziły do nas znaczące zdania. Nie rozumiałam tego hałasu do
momentu, kiedy ujrzałam lekarzy prowadzących na specjalnych noszach
rannych dwoje rannych ludzi. Wystarczyło
spojrzeć mi na nich na chwilę. Mimo że byli
mocno poparzeni,
byłam
świadoma tego, że to moi rodzice.
- Zejdźcie z drogi! To są
poszkodowani z wybuchu w firmie!
Łzy, zaczęły mi
napływać do oczu. Umierali. Wiedziałam, że nadejdzie zaraz
moment, kiedy stracę ich na zawsze. Nie chciałam tego widzieć.
Robili na moich oczach reanimację na korytarzu. Chyba dopiero teraz ich stan się tak pogorszył. Były to ostatnie sekundy życia, które odbierała im śmierć.
Nie dochodziło do mnie to, że krzyczałam na całe gardło i
przedzierałam się do mamy oraz taty. Potrzebna była im nawet ochrona,
która siłą mnie odciągała
z tego miejsca. Szlochałam.
Ocknęłam się, kiedy lekarz mi zaświecił latarką w oczy, by sprawdzić, czy reaguję. Wróciłam do rzeczywistości, ale z ogromną dziurą w sercu. Spojrzałam na niego z przerażeniem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nadal byłam w szpitalu.
Ocknęłam się, kiedy lekarz mi zaświecił latarką w oczy, by sprawdzić, czy reaguję. Wróciłam do rzeczywistości, ale z ogromną dziurą w sercu. Spojrzałam na niego z przerażeniem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nadal byłam w szpitalu.
- Wszystko będzie
dobrze, Susan. Masz nowego opiekuna. Będzie ci on towarzyszył w domu
dziecka... Opieka będzie najlepsza w mieście. Nie masz się czego
obawiać.
Zerknęłam na mężczyznę
w czerni. Jego oczy były pełne gniewu. Nie zapowiadało się nic
dobrego. Ten mężczyzna nie wyglądał na normalnego. Zaczynało się
moje nowe życie w ośrodku dla dzieci opuszczonych przez rodzinę.
Od autorki: Dziękuję wam za miłe komentarze pod prologiem. Beta Katja robi swoje, dziękuję jej z całego serca. Robię masę błędów, ponieważ nie mam Worda. Mogę pisać tylko na telefonie z wyświetlaczem 3,8.
Blog mi się podoba, ponieważ zawsze ukazuję w każdym pisanym przeze mnie tekście moje życie. Chyba dlatego dwa fenomenalne blogi - ten i mój kochany wdech - są do siebie w jakimś sensie podobne. Cieszę się, że mam takich czytelników! Polubiłam moją nową czytelniczkę Keroinę, która mnie uszczęśliwiła komentarzem. Ma cudownego i początkującego bloga fantasty z kryminałem. Nie spodziewała się tego, że za promuje jej bloga!
Blog mi się podoba, ponieważ zawsze ukazuję w każdym pisanym przeze mnie tekście moje życie. Chyba dlatego dwa fenomenalne blogi - ten i mój kochany wdech - są do siebie w jakimś sensie podobne. Cieszę się, że mam takich czytelników! Polubiłam moją nową czytelniczkę Keroinę, która mnie uszczęśliwiła komentarzem. Ma cudownego i początkującego bloga fantasty z kryminałem. Nie spodziewała się tego, że za promuje jej bloga!
Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
Olcia : *
Ja dziś bardzo szybo.
OdpowiedzUsuńRewelacyjny rozdział. ;) Cholernie mi się u Ciebie podoba. :) Już nie mogę doczekać sie 2. :))
Pozdrawiam i Wesołych. :):*
Jejciu Olu zaskakujesz mnie z kolejny raz. Ja nie rozumiem jak wolno tak super dobierać słowa. Na prawdę ten rozdział mnie zaskoczył szczerze powiedziawszy. Czekam z niecierpliwością na rozdział 2 (:
OdpowiedzUsuńWesołych świąt :*
Ps. Musimy pogadać w końcu bo mam coś ważnego do powiedzenia.
http://tragediasprzedlatpowraca.blogspot.com/
http://i-hate-world-i-hate-him.blogspot.com/
Świetnie dobierasz słowa ! Genialny rozdział i czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jak zawsze odcięło mnie kompletnie od świata. Uwielbiam za to Twoją twórczość. Zawsze buduje wokół taki cudowny klimat <3 Dziękuje Ci na wstępie za komentarz u mnie i przestań pieprzyć, bo zawsze mnie motywują :D ILY!
OdpowiedzUsuńCo to rozdziału to jest taki... prawdziwy. Tak to chyba odpowiednie słowo. Niesamowicie budujesz napięcie i klimat. Za każdym razem pozytywnie mnie zaskakujesz swoimi opisami, emocjami w nich ukrytymi i bohaterami. Uwielbiam czytać to jak piszesz i starasz się przekazać przez opisy cząstkę siebie. To cudowne jak ze zwykłej codzienności potrafisz stworzyć coś niezwykle pięknego i ciekawego. To tylko udowadnia po raz kolejny, że masz niesamowity talent.
Jezu kocham tę historię! <3 No co tu więcej pisać. Jest cudowna w każdym najmniejszym calu ;**
Kocham Cię <33
Rozdział smutny, ale jakże genialny. Nie mamy świadomości jak szybko odchodzą ci których kochamy, a ty pokazujesz to nam w tak realistyczny sposób. Opłacało się czekać. Twoje postacie są świetnie zarysowane. Czekam na nexta i pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńKocham cię Ola tu Karolina
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i wow ty mója pisareczko ty :* ja dopiero dodam za 6 miesięcy .-.
UsuńBardzo dobrze piszesz ! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję, zostałaś nominowana do Libster Award! Więcej informacji u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńOk. 20 pojawi się notka :)))))) http://ff-warrior.blogspot.com/
+ Już dzisiaj 2 rozdział, na którego serdecznie zapraszam. :)))
Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam opowiadanie, które chociaż trochę by mnie zachęciło do dalszej lektury. Co prawda jeśli chodzi o opowiadania to czytam ich bardzo mało. Jednak w pewnym sensie dzięki tobie naszła mnie chęć na poznawanie kolejnych historii. :)
OdpowiedzUsuńDobra do rzeczy.
Tak już mam, że wystarczy mi pierwsze zdanie prologu/pierwszego rozdziału, żeby wiedzieć, czy opowiadanie jest godne przeczytania. A skoro dotarłam do końca tego rozdziału wniosek sam się nasuwa.
Fajna, inna treść opowiadania, jednak mimo wszystko nie aż tak bardzo orginalna. Bardzo spodobały mi się opisy, które udało ci się zawrzeć w swoim opowiadaniu, które pewnie dopiero się rozkręca. Naprawdę zazdroszczę osobą, dobrego dobierania słów, jednak czasem do prostej sytuacji dobierasz zbyt wyszukane słowa, które z prostego dajmy przykład skorzystania z łazienki robią nie wiadomo co. Jeśli chodzi o bohaterów, a póki co raczej jedynie główną bohaterkę mam do niej mieszane uczucia, jest jakaś taka dwustronna, z jednej strony trochę chcesz z niej zrobić super dziewczynę, która zwraca uwagę każdego, a z drugiej jest ona skryta, miła i zupełnie nie pasująca do tamtej. Jednak nie to jest najważniejsze, bowiem najważniejsze jest to, aby twój tekst i twój pomysł spodobał się jego odbiorcom, również żeby ci nie mieli problemu z przeczytaniem go i zrozumieniem, a to Ci jak najbardziej wychodzi, co można zauważyć po pozytywnych komentarzach. :)
Jeśli o mnie chodzi i o mój komentarz nie przejmuj się, jestem osobą której nie da się dogodzić :) Więc zawsze się do czegoś przyczepię. Dobra koniec pieprzenia, życzę Ci Wesołych i Pogodnych Świąt i wielu pomysłów na kontynuację swojego opowiadania. :) Pozdrawiam Natalia
Matko główna bohaterka tyle musiała przejść. Do tego będzie musiała być w ośrodku dla dzieci opuszczonych przez rodziców. Nawet nie wiesz, jak bardzo zasmuciła mnie końcówka rozdziału :( Nie umiem sobie wyobrazić jak bardzo musiała boleć ją strata rodziców :(
OdpowiedzUsuńRozdział, mimo tylu smutków, jest genialny. Przeżywałam go razem z bohaterką bardzo mocno i mówię Ci, że nie doczekam się kolejnego rozdziału. Zawaliście piszesz ;* Widać jak wkładasz w to całą siebie i to jest mega :) Można Ci tylko pozazdrościć talentu :)
Postaram się z cierpliwością czekać na następny ;*
♥♥♥
biedna tyle przeszła i wycierpiała..
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że stopniowo ułoży sobie życie, że się zmieni na lepsze <3
Na samym początku chciałabym bardzo podziękować za te miłe słowa w notce pod rozdziałem na temat mojego opowiadania. Nawet nie wiesz jak mnie tym zaskoczyłaś i jak mi się miło zrobiło. Nie sądziłam że komuś spodobają się moje wypociny do takiego stopnia że poleci je na swoim blogu. Po prostu jesteś cudowna <3
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy: Twoje opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie czytam. Potrafisz tak zbudować napięcie że to szok. Współczuję Sue, nie chciałabym być na jej miejscu. Jej życie przypomina bagno, najpierw straciła kochaną siostrę a potem jeszcze rodziców. Na samym początku myślałam że oni przeżyli, ale kiedy weszła do sali i zorientowała się że to nie oni po moim karku przeszły ciarki. Kiedy wyobrażałam są tę scenę, kiedy reanimowali jej rodziców w moich oczach pojawiły się łzy. Nie żartuje! ;o No cóż, mam nadzieję że Valerin się odnajdzie i wyciągnie swoją siostrę z domu dziecka. Brr. Jeszcze ten opiekun. Coś czuję że nie będzie to miła osoba, sama Susan tak powiedziała więc chyba wolę zaufać jej intuicji. No cóż, więc czekam na następny rozdział. Jeszcze raz dziękuję za te miłe słowa o moim blogu. <3 Jesteś najlepsza a Twój blog to jeden z najlepszych blogów jakie czytam. Wesołych Świąt i szczęśliwego nowego roku! <3
A także zapraszam do mnie na drugi rozdział. :)
♦ http://psychiatric-destroy-me.blogspot.com/
Fajny blog :) , obserwujemy ? Ja już :), zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńŻartujesz sobie?!Jesteś genialna.Ten rozdzial,po prostu ach! Nawet zrozumiałam twoje przesłanie po przez Susan(co mi się żadko zdarza <:),to jaka ona jest naprawdę,Wiem to z własnego doświadczenia.Mam wrażenie,że w tym rozdziale ukradłaś cząstkę mnie,bo nie zdawałam sobie sprawy na pogrzebie babci,a dopiero teraz mi jej brakuje.Jakty do mnie,do nas,docierasz to aż się oczom wierzyć nie chce.A co do poprzedniego 'Belive In Myself' powiem ci,że Ten Blog jest o wiele lepszy.Zwiastun cudowny Olu :*.Odezwij sie do mnie,namiar masz u góry w komentarzu.
OdpowiedzUsuńKochanie ty moje dlaczego mi to robisz? Powiedz mi dlaczego znowu sprawiasz, że kiedy czytam to co piszesz to przechodzą mną dreszcze, moje serce zaczyna raptownie szybciej bić, nie mogę się w ogóle oderwać, przechodzą mną ogromne emocje, a ja sama odbiegam totalnie od rzeczywistości? Czy możesz mi wytłumaczyć dlaczego tak jest? Bo ja naprawdę tego nie rozumiem...
OdpowiedzUsuńI tak trwając dalej w moich rozmyślaniach próbuję powrócić do rzeczywistości i napisać w miarę ogarnięty komentarz. I na wstępie od razu przepraszam, że nie skomentowałam prologu, ale nie miałam kiedy tego zrobić. Ale teraz to nadrobiłam i przeczytałam od razu z pierwszym rozdziałem :)
A ten rozdział... Po prostu jest genialny! Siedziałam i czytałam jak zahipnotyzowana. Najpierw to się wystraszyłam, kiedy przeczytałam o tym pożarze i o tym, że jej rodzice są w szpitalu, potem się uspokoiłam, kiedy lekarz powiedział, że wszystko jest z nimi okej, ale moje serce raptownie zaczęło szybciej bić, kiedy przeczytałam, że to jednak nie są jej rodzice. Zamurowało mnie normalnie wtedy! Coś nieprawdopodobnego!
Naprawdę kochanie jesteś genialna! Uwielbiam to jak piszesz!
Naprawdę tak mnie teraz ciekawi co się dalej stanie. Jeszcze ten mężczyzna co się nią teraz będzie opiekował... Nie wydaje mi się, że to będzie dla Su miłe doświadczenie... Ale wszystko okaże się już niedługo xD
Czekam już kochanie nn rozdział. Mam nadzieję, że będzie niedługo :*
Buziaki :**
K.C. <3
Marta xx
P.S. I ja również ci życzę Wesołych Świąt. I też są trochę spóźnione, ale już co tam :D
Historia się rozkręca^^^świetny rozdział
OdpowiedzUsuń**Świetny początek, lubię jak pisarki opisują uczucia bohaterki, bo wtedy mogę sobie wyobrazić co ona przeżywała.
**Zamurował mnie ten wypadek, myślałam, że ona ucieknie rodzicom, tak jak Valerin, a jednak wymyśliłaś coś innego.
**Ucieszyłam się jak " podobno " rodzice Sue byli zdrowi. A tu taka wiadomość, że to nie oni. Susan musiała się strasznie czuć, biedna :(
**Ona nie może trafić do domu dziecka, proszę *-*
Pozdrawiam :*
Fabuła jest bardzo interesując i od razu mnie wciągnęła. Lubię opowiadania, w których dzieją się rzeczy nieprzewidywalne. Ponadto to opowiadanie jest bardzo życiowe, co jest ogromnym plusem. Zdaję mi się, że to będzie jedno z lepszych opowiadań na blogspocie :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy Justin jest jednym z głównych bohaterów. Jest? To o nim i o Sue będzie ta historia? Mam cichą nadzieję, że tak bo bardziej lubię fanfiction niż zwykłe opowiadania.
Sue rzeczywiście ma ciężkie życie. Strata ukochanej siostry potem rodziców i ta maska, którą musi nosić na co dzień. Strasznie jej współczuję i nawet nie mogę sobie wyobrazić jej potwornego bólu i uczucia pustki.
Bardzo mi się podoba Twój styl pisania. Widać, że ma ogromny talent, którego naprawdę Ci zazdroszczę. Jesteś świetna, to jest prawda :)
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Jeeeeny! Ile ja tu nie wchodziłam! O boszzzz! Sama w to nie wierzę xdxd
OdpowiedzUsuńPo drugie ja również życzę ci szczęśliwego Nowego Roku i zarombistego sylwka
:-) po trzecie przejdę do opowiadanka! Wow tak się wciągnęlam, że o ja nie mogę. Przeczytałam każdą linijkę jak zahipnotyzowana! Biedna Susan! Ciekawe co z nią bd dalej?! Końcóweczka smutaśna lekko! O.o
Weny i czekam na nn!
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
:>
OdpowiedzUsuń